Na pewno nie jest dobrym pomysłem od razu lecieć do innego faceta, co wiele dziewczyn robi i wikła się w coś takiego, co ma pokazać im samym i innym, że jednak są coś warte, a nie biedne i niechciane. Tylko że potem zostają z facetem, którego wzięły sobie jako plaster, a nie dlatego, że im się spodobał.
Nie chce tak zyc, wiem,ze nie powinnam zabierac czasu mojemu obecnemu, ale tak bardzo go potrzebuje. Skocz do zawartości. Jestem z nim , a kocham bylego..NIE CHCE TAK!
Ja tam mam, jestem z mężczyzną który jest kompletnie nie w moim typie, zawsze podobali mi sie mężczyźni dobrze zbudowani, wysocy i jasnoocy.
Partnerstwo na odległość nie istnieje. Porozmawiaj szczerze z facetem o swoich odczuciach i oczekiwaniach, i postarajcie się wspólnie znaleźć rozwiązanie. Kocham go ale jestem zła
Odp: ZWIĄZEK Z FACETEM, nie potrafie odejść. Dawno mnie nie było na tym forum więc się po udzielam ociupinkę. Tajemnicza93 uważam że powinnaś przemyśleć rozsądnie tę sytuację i mimo wszystko odejść od tego kolesia. Wiem że mówić jest bardzo łatwo osobom trzecim, ale sama wiem jak to jest z dawnych związków.
Vay Tiền Nhanh Ggads. Związek powinien dawać radość, jednak nie zawsze tak jest. Co szwankuje między wami, skoro czujesz się nieszczęśliwa? Z autopsji zna to Beata (imię zmieniłam), od czterech lat w związku, od roku zaręczona. „Początkowo wszystko było super. Układało nam się świetnie i nie wierzyłam, że kiedykolwiek się to zmieni. Po dwóch latach zamieszkaliśmy razem i dość szybko dopadła nas rutyna. Mieliśmy coraz mniej czasu dla siebie, trochę się sprzeczaliśmy o codzienne sprawy, ale wmawiałam sobie, że pewnie każda para to przerabia. W końcu się zaręczyliśmy i w zasadzie od tego czasu jest coraz gorzej. Praktycznie się nie dogadujemy, skaczemy sobie do gardeł, nie możemy porozumieć się do co najprostszych spraw. Czuję się w tym związku nierozumiana i jestem nieszczęśliwa. Nie wiem, co mam robić”. W podobnej sytuacji jest wiele internautek, które żalą się na forach dyskusyjnych. „Nie popieram wyciągania tak osobistych spraw na forach, ale jest mi tak źle z powodu bezradności i braku kogoś, kogo mogłabym się poradzić, że postanowiłam jednak napisać o swoim problemie. Jestem z moim mężczyzną ponad dwa lata. Kocham go nad życie, już dawno oswajając się z tym, że jest egoistą. Bywało lepiej, bywało gorzej. Lecz mimo że on wciąż utrzymuje mnie w przekonaniu, że mnie bardzo kocha i dba o mnie najlepiej jak potrafi, ja nie czuję ani odrobiny jego opiekuńczości. Często, kiedy w takich sytuacjach idziemy już spać, płaczę cicho w poduszkę, uświadamiając sobie, że przy tym wielkim uczuciu, jakie wciąż do niego czuję, nienawidzę go zarazem i jestem z nim po prostu nieszczęśliwa”. Źródło nieszczęścia Z badań wynika, że nieszczęśliwych w związku jest aż sześć na dziesięć osób. Cztery osoby na dziesięć zastanawiały się, czy nie zostawić swoich partnerów, a sześć przyznało, że w ich związku można by wiele zmienić. Dlaczego? - Już się nie staracie – to jeden z głównych powodów, przez który wiele osób nie czerpie ze związku radości. Wraz z upływem czasu przestajemy się starać, nie dbamy o partnera i nie robimy nic, by związek był ciekawy. Większość osób przepytanych przez serwis UKDating przyznało, że ich partner nie jest już tak czuły i oddany jak na początku znajomości. Trudno więc, żeby czuć się w takim związku szczęśliwym. Co możesz z tym zrobić? Już samo przyznanie się przed sobą, że nie jesteś w związku szczęśliwa, to krok w dobrą stronę. Ale to nie wystarczy, byś nagle poczuła się lepiej u boku partnera. Podstawą w takiej sytuacji jest szczera rozmowa – jeśli wiesz, co cię unieszczęśliwia i co chciałabyś zmienić, nie bój się powiedzieć temu ukochanemu. Masz prawo wyznać mu wszystko, co leży ci na sercu i liczyć, że wprowadzicie do waszego związku konkretne zmiany. To dobry czas, by zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, dokąd zmierza wasza relacja i ile jesteście w stanie w niej zmienić. O tym też nie zapominajcie: - Wspólne spędzanie czasu – to podstawa związku! Czas spędzany osobno też jest ważny, ale relację buduje przede wszystkim czas, który poświęcacie sobie wzajemnie. Wspólny spacer, obiad w restauracji czy rozmowa o tym, jak wam minął dzień, nie wymagają od was wiele, a są w związku nieocenione. - Rozwiązywanie problemów na bieżąco – problemy odłożone na później pozostają nierozwiązane, a z czasem zaczynają narastać. To może bardzo zaszkodzić waszemu związkowi. Dzięki rozwiązywaniu problemów szybko i od razu utwierdzacie się w przekonaniu, że stać was na wiele. - Zainteresowanie partnerem – autentyczne. Chodzi o to, byście oboje interesowali się życiem partnera i brali czynny udział w rozwiązywaniu jego problemów, doradzaniu mu itp. Dzięki temu dasz ukochanemu do zrozumienia, że jest dla ciebie ważny. To naprawdę bardzo dużo! - Czułość i bliskość – bez czułości, pocałunków i seksu nie ma związku. „Mimo że badani potwierdzili, że takie czynniki jak miłe spędzanie czasu, wspólny śmiech, szczerość są ważne, to jednak dla wielu seks jest jednym z ważniejszych czynników, bez którego związek nie jest udany” – stwierdził David Brown z serwisu UKDating. Wprowadźcie coś nowego do sypialni i bądźcie spontaniczni. EPN - Bardzo się od siebie różnicie – na początku znajomości, gdy obie strony są sobą zafascynowane, przymykamy oko na różnice albo w ogóle ich nie dostrzegamy. Gdy jednak zaczyna się proza życia, może się okazać, że różnimy się od siebie tak bardzo, że stworzenie udanego związku okazuje się bardzo trudne. Może być to różnica w zainteresowaniach, potrzebach, planach i życiowych priorytetach, czyli wszystko to, co was od siebie coraz bardziej oddala. Z badań UKDating płyną jeszcze inne wnioski. Czujemy się w związku nieszczęśliwi, gdy mamy wobec siebie różne oczekiwania; nie poświęcamy już sobie tyle uwagi co wcześniej, a nawet wtedy, gdy partner już nam się nie podoba. Ciągniemy więc związek na siłę, z przyzwyczajenia i z powodu różnych zobowiązań. Albo dlatego, że nie chcemy zostać sami. - Dopadła was rutyna – kolejna pułapka, na którą osoby w związku muszą szczególnie uważać. Rutyna jest zjawiskiem normalnym i powszechnym. Gorzej jednak, gdy oznacza moment, kiedy związek przestaje być dla nas źródłem radości i zadowolenia. Negatywnie pojmowana rutyna rozbija uczucie i sprawia, że czujemy się bardzo nieszczęśliwi. W związku brakuje spontanicznych gestów. Rozwiązanie tego problemu wymaga zaangażowania obu stron. - Znudziliście się sobą – przykre, ale prawdziwe. Pisze o tym jedna z internautek: „Jestem z moim facetem dwa lata i dopiero po tym czasie dostrzegam, jaki jest naprawdę. Chyba zwyczajnie znudziły nam się role, jakie zwykliśmy przyjmować na początku znajomości, żeby być bardziej atrakcyjnym, tajemniczym dla partnera”. Znudzenie drugą osobą pojawia się wtedy, gdy się nie staramy i gdy nie zależy nam na uatrakcyjnieniu związku. - Seks się zmienił – z badań serwisu UKDating wynika, że zdaniem trzech czwartych ankietowanych, którzy nie czują się szczęśliwi w związku, po pewnym czasie seks nie wygląda już tak jak na początku. Kochamy się jedynie od czasu do czasu i to często jedynie z poczucia obowiązku. W łóżku zachowujemy się egoistycznie; brakuje czułości, zainteresowania partnerem czy kreatywności. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2018-09-06 00:21:32 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Temat: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Cześć,Mam problem, w którym pomóc mi mogą jedynie kobiety. Nie wiem co zrobić i jak się zachowywać w sytuacji, którą czterdzieści parę lat. Od niemal siedemnastu mam żonę, którą cały czas kocham i dziecko jedenastoletnie. Jestem dobrze wykształcony z doświadczeniem w dużych firmach jako menedżer. Jednak od kilku lat nie mogę znaleźć pracy. Szukam i kłamię w CV zaniżając swoje doświadczenie. I nic. Ponieważ w roku 2009 lekarz stwierdził że mam chorobę dwubiegunową mam doły i górki. Przenieśliśmy się z Warszawy do miasta gdzie mieszkają moi teściowie. Ale przez ostatnie trzy lata nie znalazłem pracy. Jestem człowiekiem bardzo uczuciowym, który największą radość ma gdy zrobi komuś przyjemność. Tym bardziej dołowało mnie to, że kobiecie, którą kocham nad życie nie mogę kupić tego, co chce. To moja druga żona. Pierwsza zostawiła mnie gdy moja siostra zginęła w wypadku i zostawiła dwójkę poszkodowanych dzieciaków, nie chcąc mieć problemów z wychowywaniem nie swoich pociech. Jak się spotkaliśmy (z obecną żoną, jeszcze, bo złożyła pozew rozwodowy) ukrywałem ten fakt aby nie spaskudzić naszej znajomości. Powiedziałem jej dopiero po miesiącu i byłem szczęśliwy, że to zaakceptowała. Dzieciaki wychowywały się z dziadkami a ja tylko załatwiałem wszystkie sprawy związane z leczeniem, rehabilitacją, nauką itd. I ona to wytrzymywała. Nawet nie wiecie jakie to dla mnie było szczęście. Nareszcie mam kogoś, kogo kocham i kto akceptuje moje dodatkowe zobowiązania. Przez kilka lat byliśmy szczęśliwi. Nawet bardzo. Nie miało dla mnie znaczenia to, że żona poprosiła mnie o intercyzę dwa lata po ślubie, mówiąc że to ze względu na moje zobowiązania. Oczywiście podpisałem. Dlaczego nie? Ale jak nie mogłem znaleźć pracy to było mi źle. Starałem się jak chorobcia. Wysyłałem setki CV i nic. Potem dowiedziałem się że CV zwykle przegląda dwudziestka, dla której każdy powyżej trzydziestu lat to jakiś neandertalczyk. Smutne. Mam niesamowite doświadczenie i wspaniałe rzeczy robiłem a taka nastolatka mówi mi że wybiera tylko tych do trzydziestki. Reszta won bo "stare dziadki". Zmieniałem swoje CV. Zaniżałem doświadczenie i wykształcenie i nic. Porozumiewam się w trzech językach. I co z tego? A nic. Pewnego razu, jeden z moich przysposobionych "synów" zaproponował mi inwestycję na rynku finansowym. Nie AmberGold ale Forex. Ponieważ sam siedział w tym temacie przez jakiś czas i zarabiał, nie miałem powodu aby mu nie wierzyć. Z drugiej strony, przez niemal dwadzieścia lat byłem jego przybranym ojcem. Jak wszystko było OK i zarabialiśmy, wszyscy chodzili uśmiechnięci, ale jak zaczęliśmy tracić to zostałem sam. Mój "przybrany syn" stwierdził że tylko debil słucha doradców w branży finansowej. Ale ja już zrobiłem spore długi. Kredyt w koncie i zaległości w Zus. Próbowałem się z tego wymigać. Jeszcze intensywniej szukałem pracy. I nic. To co powiem teraz dla wielu osób wyda się głupie. Jako dyrektor zarabiałem powyżej dziesięciu tysięcy miesięcznie. Chciałem zarabiać przynajmniej połowę tego na obojętnie jakim stanowisku. a nawet 3500 zł na rękę aby zacząć spłacać moje zobowiązania. Gdy sprawa się wydała (notabene między innymi dzięki mojemu siostrzeńcowi), żona wywaliła mnie z domu (która w papierach był na nią), zabrała kartę do konta zostawiając na nim zero złotych i chociaż pełen debet. Kazała się wynosić. Problem w tym, że miejsce w którym mogłem zamieszkać jest 250 km od mojego dziecka i żony. Z takiej odległości trudno jest utrzymać relację. W wieku czterdziestu paru lat zostałem bez pieniędzy, żony i dziecka. Gdybym poszedł na kasę do Biedronki to nie zarobiłbym na wynajęcie mieszkania w pobliżu mojego synka. Moi teściowie okazali się cudowni. Zaproponowali mi abym zamieszkał u nich. Ale to nie spodobało się mojej żonie. Wyzwiska straszne, że wykorzystuję ich, że mają swoje własne życie itd. Ale co ja mam zrobić? Jeżeli chcę być bliżej syna to muszę gdzieś mieszkać. Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania dopóki nie znajdę pracy. Zarejestrowałem się w Uber aby chociaż trochę zarabiać i czekać na odzew z CV. Ale w dalszym ciągu nie stać mnie na wynajęcie mieszkania. Ktoś mógłby się zapytać, po co to robię. Gdyby nie moje dziecko to pewnie znalazłbym sposób aby skończyć ze sobą. Najlepszy jest Paracetamol w ilości 24 gramy. Dodatkowo, kocham moją żonę choć codziennie mnie dołuje i wyzywa. Mam dwa skarby w życiu. Synka i żonę. I teraz pytanie. Co mogę zrobić, według kobiet, aby ją odzyskać. Nie zależy mi na domu czy innych tego typu gównach ale na miłości i czułości bo to dzięki temu każdy dzień ma sens. Po co żyć jak tego się nie ma? Nigdy nie zdradziłem żony i nawet o tym nie myślałem. Nigdy nie podniosłem na nią ręki bo brzydzę się przemocą. W ciągu tych lat może z dziesięć razy powiedziałem jej brzydkie słowo bo nie lubię tego. I kocham ją bardzo. Jak ją odzyskać a raczej czego nie robić? Wyrzućcie w piach solidarność kobiecą. Pomóżcie dla odmiany facetowi, który sporo schrzanił i chce to 2 Odpowiedź przez Byla_Narzeczona 2018-09-06 01:28:36 Byla_Narzeczona Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-27 Posty: 1,261 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Zakładam, że Twoja żona nie była z Tobą dla pieniędzy, skoro przez kilka lat utrzymywała Ciebie, dziecko - ogólnie dom. Mogła się w pewnym momencie poczuć przytłoczona, tym bardziej, jeśli musieliście sobie i dziecku często czegoś odmawiać, od niej zależał cały byt rodziny. U mnie w domu było podobnie, ojciec został zwolniony z dobrej pracy kilka lat temu i z racji wieku - bo doświadczenie świetne, w tym dyrektorskie - nie może w dalszym ciągu znaleźć pracy w zawodzie. I pewnie nie znajdzie. Moja mama nie wywaliła go z domu, w końcu już też nie te lata i nie ta sytuacja, ale ojciec był bezrobotny przez 2 lata. Matka była tak tym zestresowana, że zażądała, aby poszedł do pracy gdziekolwiek, choćby na kasę, ale żeby coś wnosił do budżetu. Była naprawdę wnerwiona, dochodziło do kłótni. Wracając do Twojego tematu: może właśnie trzeba było iść gdziekolwiek, żeby przynosić jakieś pieniądze? Mój ojciec też skończył w Uberze, co było dla niego straszną degradacją. Ale czasem trzeba gorzką pigułkę przełknąć, zawsze można szukać dalej pracując w jakimś g... Lepiej mieć 2 tysiące niż ich nie mieć. Zabiję się z miłości do ciebie. Gdybym kochała siebie, zabiłabym ciebie. 3 Odpowiedź przez assassin 2018-09-06 07:52:29 assassin Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-12-24 Posty: 4,078 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Wyjazd za granicę. 4 Odpowiedź przez Gary 2018-09-06 09:09:00 Gary Net-facet Nieaktywny Zawód: na razie podąża ścieżką ze szczytu w stronę zieleniącej się doliny Zarejestrowany: 2014-01-29 Posty: 8,238 Wiek: 537 i tej wersji będę się trzymał Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Jako dyrektor postępujesz bardzo głupio. I wplątałeś się w nie lada jest to, że dalej postępujesz totalnie głupio. Dlaczego? 1. Zdrowy, nie stary gość nie pracuje przez trzy lata. Co ja mam o tym myśleć? Jak teraz wszystkie firmy szukają pracowników. Po prostu coś robisz źle. Nie dziwię się żonie, że przestała na Ciebie łożyć. 2. Poniższy cytat jeszcze bardziej naświetla twoją głupotę. Teściowie chcąc w twojej tragicznej sytuacji życiowej Ci pomóc zaproponowali mieszkanie. Oni zaproponowali. Mogłeś się do nich wprowadzić iść na kasę do Biedronki. Taka pensja wystarczyłaby na Ciebie, dziecko i jeszzce kilkaset zł dodałbyś teściom do budżetu. Ty się wycofałeś, bo były awantury. Serio? Tragedia życiowa na jednej szali a na drugiej a-wan-tu-ry? Nie spodobało się twojej żonie co dorosły facet robi i co robią dorośli ludzie (jej rodzice)? Moi teściowie okazali się cudowni. Zaproponowali mi abym zamieszkał u nich. Ale to nie spodobało się mojej żonie. Wyzwiska straszne, że wykorzystuję ich, że mają swoje własne życie widzisz -- popełniasz błędy wynikające z twojej głupoty i braku myślenia logicznego. Trudno Ci będzie pomóc. Kilka lat się w tej swojej blokadzie mózgu pławisz. Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...". 5 Odpowiedź przez Ola_la 2018-09-06 11:36:33 Ola_la Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-18 Posty: 6,677 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(,,Najlepszy jest Paracetamol w ilości 24 gramy,,Co to ma być?? Przepis na samobójstwo?! 6 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 11:49:06 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-06 11:52:39) Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Uważam, że nie możesz zawiesić swojego życia na kołku. Teściowie to mądrzy ludzie, że zaproponowali Ci pomoc, mają na względzie też dobro rodziny, która się rozpadła. Zdanie żony bym olała..Nie masz długo pracy, więc coś nie tak robisz. W Biedronce też można awansować. czy gdziekolwiek. Może szukaj w mniejszych firmach? Odzyskaj najpierw swoje życie, a potem żonę, jeśli warto, co Ty przy Twojej chorobie nie masz prawa do renty? Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 7 Odpowiedź przez karolinakopecka88 2018-09-06 12:19:53 karolinakopecka88 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-06 Posty: 14 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( żona postawiła granice zbyt twardo . ale może to ma Cię zmusić do przemyślenia pewnych spraw? Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną Rowling 8 Odpowiedź przez authority 2018-09-06 14:10:15 Ostatnio edytowany przez authority (2018-09-06 14:11:04) authority Net-facet Nieaktywny Zawód: właściciel małej firmy Zarejestrowany: 2016-09-02 Posty: 1,517 Wiek: grubo po 30-stce Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( A mnie ciekawi jak tu się dostałeś czy przypadkiem nie po wpisach żony. Pytam ponieważ nie dawno pisała tu kobieta o mężu pasożycie co w domu nic nie pomagał i nie pracował akurat 2 lata... tylko wymagał i przeszkadzał ja radziłem jej by wyrzuciła pasożyta. Coś czuję iż to może chodziło o ciebie. "Księża będą zawsze wykorzystywać ciemnotę i przesądy ludu. Będą posługiwać się religią jak maską, pod którą kryje się obłuda i zbrodniczość ich poczynań"Tadeusz Kościuszko"Religia jest dla ludzi bez rozumu"Józef Piłsudski 9 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 17:01:18 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( GuyFawkes napisał/a:Ponieważ w roku 2009 lekarz stwierdził że mam chorobę dwubiegunową mam doły i proszę odnieść się do powyższego?Mam na myśli - czy bierzesz regularnie leki? Czy masz regularny kontakt z psychiatrą? Jeśli tak, to czy zasygnalizowałeś myśli samobójcze? Na czym polegały Twoje doły i górki w codziennym życiu z żoną i synem? 10 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 19:06:02 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Najpierw odpowiedź na pytanie wyżej dotyczące wpisu jakiejś kobiety. To na pewno nie moja sprawa, która wymaga wyjaśnienia to to że nie mając stałej pracy na etat też pracowałem. Zarabiałem na pewnych drobiazgach biurowych około 2500 zł. Gdybym rozpoczął pracę na pełen etat to nie mógłbym tego robić. A tak byłem w domu, zajmowałem się ogrodem, zawoziłem i odbierałem dziecko ze szkoły, robiłem zakupy i sprzątałem. Jestem mistrzem w czyszczeniu łazienki :-). Wszystko zawsze lśni jak nowe. Oczywiście sprzątałem nie tylko łazienkę ale resztę też. Wszystkie prace związane z obsługą komputerów, elektryki w domu, hydrauliki też. No i ogród. Przycinanie drzew i krzewów, nawożenie, nowe rośliny itd. Rozumiem że to zawsze robi facet w domu ale czułem się, po przeczytaniu pierwszych odpowiedzi, jak prawdziwy pasożyt. W sumie mnie to jednak nie do choroby to chodzę do psychiatry. Dość regularnie ale po kilku latach oznacza to raz na pół roku. Gdy leki są wyznaczone to lekarz rodzinny wypisuje recepty. Bez sensu chodzić do psychiatry tylko po receptę na lekarstwa. Dlaczego zatem raz na pół roku? Leki przestają działać średnio po tym okresie a gdy dojdę do maksymalnej dawki i przestaje to działać potrzebne są nowe. Jeśli ktoś z Was zmieniał kiedyś tego typu leki na nowe, wie co się z tym wiąże. Przynajmniej ja mam trzy tygodnie wycięte z życia. Zawroty głowy, odruchy wymiotne. Potem organizm się przyzwyczaja. Psychiatrze nigdy nie mówiłem o myślach samobójczych bo wiem że natychmiast wsadziłby mnie do zamkniętego zakładu na dziewięć do dwunastu tygodni na Niepotrzebnie to napisałem. Przepraszam i może należałoby to wywalić. Ale myśląc o samobójstwie wydało mi się to najprostsze. Dla człowieka w moim wieku biorąc 12g uszkodziłbym nieodwracalnie wątrobę. Ale 24g i popite wódką to efekt murowany. Wiele o tym myślę. Nie mam duszy rozrywkowej. Zawsze preferowałem dom nad spotkania na mieście z kolegami. Wolałem z żoną oglądać telewizję, czytać książki czy też łazić na spacery. Ale wiecie czego się boję? Że mi się nie uda. Staram się jak głupi aby coś zrobić/zarobić (po wyprowadzce z domu już nie mam nawet tych 2500 zł/mc). A jak mi się nie uda? W tym wieku od zera? Bez niczego. Gdybym miał 20-30 lat to pewnie machnąłbym ręką i uśmiechnął się do słońca. Teraz nie. I najgorszy w tym wszystkim jest to że nie mogę przestać myśleć o żonie. Wraz z dzieckiem jest dla mnie sensem życia. A jak żyć gdy się taki sens straciło? Staram się nie użalać nad sobą. Jestem całkowicie świadom popełnionych przez siebie błędów. Teraz, z perspektywy czasu sam siebie oceniam jako kogoś naprawdę stukniętego. Z drugiej strony. Mój błąd polegał na zaufaniu jednej z najbliższych mi osób. Czy gdy ojciec, matka, brat siostra zaproponowali by Wam zarobienie pieniędzy to byście jej/mu nie uwierzyli? Wątpię szczerze. Widząc jak sam na tym porządnie Jeszcze ciekawostka. Poprosiłem go o pomoc przy wybrnięciu z problemu. Wiem, że nie ma co robić z kasą. Powiedział mi że nie mogę liczyć na jego pomoc. A przez całe swoje życie mógł liczyć na mnie. Często nocami robiłem kilkaset kilometrów aby mu pomóc bo nie był aniołkiem. Teraz nic już nie pamięta. Ale cóż. Jest jak jest. 11 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 20:05:52 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( 1. Nie potrzebujesz kobiecego punktu widzenia tylko specjalistycznego punktu widzenia. Skoro masz myśli samobójcze wraz z dokładnym planem ich wykonania (na marginesie; zastanowiłeś się może, że to forum czytają ludzie młodzi - często za młodzi i Twoje "przepisy" mogą komuś pomóc zrobić sobie poważne kuku?) powinieneś bezzwłocznie powiadomić swojego psychiatrę, bo możesz stanowić zagrożenie nie tylko dla siebie ale i dla otoczenia (najbliższych, współlokatora, sąsiada). Paracetamol+wóda+psychotropy mogą zadziałać w różny sposób i niekoniecznie padniesz od razu trupem, możesz dostać przysłowiowego zajoba i szału w Prace tzw domowe czy ogrodowe i odbieranie dzieci ze szkoły to wybacz, ale żaden wyczyn. Jeszcze jakbyś był w ciąży zaawansowanej, karmił piersią i na przykład prowadził do tego własną firmę, to może jeszcze byłbyś zuch, a taki hałsłajfowy lajcik, to wybacz....Tym bardziej, że narobiłeś długów, masz na bakier z zusem i od 3 lat nie przynosisz do domu pieniędzy. Gdybyś był czterdziestoparoletnią babką z takimi dokonaniami, jużbyś został wymieniony na młodszy model z jędrnymi cyckami i talią Piszesz o zmianie leków co 6 mcy i 3 tygodniowym okresie przejściowym. Od 2009 roku to będzie 9 lat czyli 18 x jazda dla Ciebie ale i Twojej żony i dziecka. 4. A właśnie - zapomniałeś odpowiedzieć jak Twoje "doły i górki" miały się do codziennego życia z żoną i synem. I na czym pne polegały dokładnie według Popraw mnie jeśli sìę mylę, czy żona zarządała rozdzielności majątkowej po diagnozie (w związku z fazą maniakalną i jej możliwymi konsekwencjami)? 12 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 20:21:39 Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( No wiesz Rajmunda, czy kobieta ktora zajmuje sie domem i zarabia w Biedronce 2500 a nie jest q zaawansiwanej ciąży powinna być wywalona z domu na ktory wxzesniej sama zarobila? Niech tu taka napisze, to się krzyk autorowi powiem, żeby sobie żonę na 2 plan odsunął na razie, o syba dbał i ukladał pracę. To jeszcze nie taki dół, z którego się nie da wyjść. Z siostrzeńcem może to jakaś życiowa lekcja, przemyśl. I z żoną też. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 13 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 20:46:40 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Ela210 napisał/a:No wiesz Rajmunda, czy kobieta ktora zajmuje sie domem i zarabia w Biedronce 2500 a nie jest q zaawansiwanej ciąży powinna być wywalona z domu na ktory wxzesniej sama zarobila? Niech tu taka napisze, to się krzyk ja nie czytałam, że on na dom zarobił, czytałam że narobił długów plus przerżnął w napisałam natomiast o biedronkowej kobicie że powinna zostać wywalona na bruk - proszę mi nie wpychać w klawisze nie moich słów. Napisałam natomiast, że zajmowanie się domem i wożenie dzieci do szkoły to żaden wyczyn. Zresztą....Ela, przeczytaj proszę jeszcze raz mój punkt drugi i ewentualne powody wymiany na młodszy model."Zajęcie się sobą" to pojęcie bardzo pojemne, nie uważasz?Choroba afektywna dwubiegunowa to poważna sprawa - choruje się do końca życia. Około połowa chorych podejmuje próby samobójcze a 1/3 z tego skuteczne. Skoro Autor w tak przekonujący sposób użala się nad swym losem przekonując o nieustających rozmyślaniach nad przeniesieniem się na łono Abrahama, to moim skromnym zdaniem powinien udać się do swojego do siostrzeńca - chorzy w fazie manii są w stanie podejmować najbardziej szalone decyzje finansowe (i nie tylko). Sky is the limit, albo i nie. Stąd moje pytanie odnośnie decyzji żony o rozdzielnošci majątkowej. Przed czy po diagnozie? 14 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:05:22 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( bardzo rozumiem tego jadu. Poczytaj najpierw o depresji i chorobie dwubiegunowej. Możesz mi jeszcze powiedzieć że podgrzewałem w sobie tę chorobę bo chciałem znaleźć wytłumaczenie swoich głupich zachowań. Ktoś musiał Cię naprawdę strasznie skrzywdzić. Dlaczego się zalogowałem i napisałem to wszystko o moim życiu? Trochę dlatego że chciałem dostać taki opeer. To rzeczywiście pomaga aby wzmocnić swoja determinację we wzięciu się w garść. Objawy choroby ukrywałem przed rodziną. Jak było naprawdę źle to unikałem kontaktu, który mógłby być bolesny dla moich się bardzo i mi to dobrze wychodziło. Głównie dlatego, że nie musiałem udawać miłości i czułości. Pomimo choroby mogłem być czuły dla żony i dziecka. Dlaczego jej o tym nie mówiłem? To może śmiesznie zabrzmieć ale.... jest trochę podobna do Ciebie. Nie wierzy w depresję. Uważa to za kretyński wymysł. Napastliwość i chwytanie za słówka. Przez te wszystkie lata zwiększała się liczba tematów, o których nie rozmawialiśmy. Zastanówcie się, jak jest w Waszych związkach? Wiecie że są sprawy, o których rozmowa jest niezbyt miła dla którejś ze stron. Jeśli wiesz że Twój partner nie lubi o czymś rozmawiać to starasz się o tym nie mówić aby go nie krzywdzić a sobie zaoszczędzić krzty złego humoru. Nie wiem Rajmundo czy masz żonę czy męża, czy dzieci. Albo co ten ktoś Ci chcę się w żaden sposób ten post bo chciałem dostać poradę. Kogoś kto jest kobietą a jeśli nią nie jest to może chociaż tak myśli. Moim światem są moi bliscy do których mi teraz daleko. Wiem co ja mam zrobić. Ale każda dobra rada, która bardziej wynika z empatii a nie chęci krytycznej oceny daje mi nadzieję. Że będę mógł lepiej wszystko zrobić i może podczas tego nie popełnić żadnych błędów. Na Boga. Jestem facetem. Jak każdy mam prostą psychikę. I tak też myślę. Czy Ty nie wierzysz w prawdziwe kochanie się ludzi? Że chociaż się starzeją to widzą siebie jak w chwili gdy się poznali?Tak. Spieprzyłem sprawę. Chcę to naprawić. Jeśli możesz mi coś doradzić to uprzejmie poproszę o tę radę. Już mnie oceniłaś. I to zrozumiałem. Ale wydaje mi się że możesz mi też powiedzieć coś co mi o to od początku proszę. 15 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:06:45 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Przed diagnozą. Cztery lata przed 16 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 21:16:26 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-06 21:20:01) Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Rajmunda, wiem czym jest dwubiegunówka, całe szczęście nie z własnego doświadczenia, i wiem, jak wygląda faza po pierwsze chory też jest człowiekiem i ludzie z tą chorobą żyją. I czasem trzeba znaleźć się w szpitalu. Nie mam powodu nie wierzyć, że to On zarabiał na dom, jeśli przez wiele lat miał ponad 10 tys pensji. I trochę przeceniasz psychiatrów, w większości przepisują leki i wizyta trwa 10 min (NFZ)A jak On choruje od 9 lat, a nie pracuje 3, to znaczy, że tę chorobę ogarniał. Niestety nie jest odpowiedzialny, i to co pisze w stylu, że nie odmawia się rodzinie w sprawach finansowych jest głupie, może tak robił przez całe najpierw musi tę cechę zmienić, to idiotyczne wręcz lekceważenie swoich interesów kosztem rodziny również, to niekoniecznie wynika z mogłabym pisać o nim tylko jak o pacjencie, i wysyłać do psychiatry i z się sobą- w sensie zadbania o swoje interesy, by nie być ciężarem dla innych- to PROSTE pojęcie akurat. Nie rozumiem o co Ci chodzi z pojemnością. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 17 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:18:59 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(I jeszcze jedno. Nie osiągnęlibyśmy takiego statusu mieszkaniowego i życiowego gdyby nie moja praca i zarobki. Po intercyzie wszystko było już nie ją nigdy do głowy mi nie przyszło że zrobię to co zrobiłem, że zostanę tak potraktowany jak jak czuje kobieta gdy jej facet ukrywa przed nią drugi związek przez lata a często nawet i dziecko. Nie czuje kobieta gdy wie że instrument jej męża, którego teraz używa z nią przed jakimś czasem używała inna kobieta lub kobiety. Nie wartościować i oceniać różne zachowania? Próbuję zrozumieć czy gdybym zrobił którąś z tych dwóch powyższych rzeczy to spotkałoby mnie to samo?Zrobiłem krzywdę komuś kogo bardzo uwierz mi że chcę to naprawić. Tylko znowu to powtórzę że nie do końca wiem jak zacznę pracować i wywinę się z długów to mam szansę powrotu czy nie?Jak mam zachowywać się w stosunku do żony zanim osiągnę cokolwiek w kwestii rozwiązania jak, jednocześnie mało i dużo. Chcę z powrotem miłości i wspólnego życia. Wiem, że nigdy nie będzie tak samo. Że to będzie wisiało w miliard razy usłyszę w gniewie o swoim jest truizm, że doceniasz coś dopiero jak to stracisz. Nie wiem czy Ty Rajmundo coś doceniasz. Ale ja tak. 18 Odpowiedź przez Ela210 2018-09-06 21:29:24 Ela210 Przyjaciółka Forum Aktywny Zawód: mirror... Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 18,092 Wiek: w pełnym rozkwicie :) Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( Jak napisałam- panuj najpierw nad swoim życiem. Jak kocha Cię naprawdę, to ją jak zechce rozwodu, zadbaj o sprawiedliwy podział majątkua jak robi awantury- wyprowadź się do będzie żle, to może nawet będziesz musiał pobyć w szpitalu. Ludzie z tym się teraz na poukładaniu swojego życia, a nie na tym, by z żoną było miodzio.. Gdy wieje wiatr historii, Ludziom jak pięknym ptakom Rosną skrzydła, natomiast Trzęsą się portki pętakom.? 19 Odpowiedź przez Rajmunda 2018-09-06 21:32:49 Rajmunda Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-29 Posty: 16 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-( GuyFawkes napisał/a: bardzo rozumiem tego jadu. Poczytaj najpierw o depresji i chorobie dwubiegunowej. Możesz mi jeszcze powiedzieć że podgrzewałem w sobie tę chorobę bo chciałem znaleźć wytłumaczenie swoich głupich zachowań. Ktoś musiał Cię naprawdę strasznie skrzywdzić. Dlaczego się zalogowałem i napisałem to wszystko o moim życiu? Trochę dlatego że chciałem dostać taki opeer. To rzeczywiście pomaga aby wzmocnić swoja determinację we wzięciu się w garść. Objawy choroby ukrywałem przed rodziną. Jak było naprawdę źle to unikałem kontaktu, który mógłby być bolesny dla moich się bardzo i mi to dobrze wychodziło. Głównie dlatego, że nie musiałem udawać miłości i czułości. Pomimo choroby mogłem być czuły dla żony i dziecka. Dlaczego jej o tym nie mówiłem? To może śmiesznie zabrzmieć ale.... jest trochę podobna do Ciebie. Nie wierzy w depresję. Uważa to za kretyński wymysł. Napastliwość i chwytanie za słówka. Przez te wszystkie lata zwiększała się liczba tematów, o których nie rozmawialiśmy. Zastanówcie się, jak jest w Waszych związkach? Wiecie że są sprawy, o których rozmowa jest niezbyt miła dla którejś ze stron. Jeśli wiesz że Twój partner nie lubi o czymś rozmawiać to starasz się o tym nie mówić aby go nie krzywdzić a sobie zaoszczędzić krzty złego humoru. Nie wiem Rajmundo czy masz żonę czy męża, czy dzieci. Albo co ten ktoś Ci chcę się w żaden sposób ten post bo chciałem dostać poradę. Kogoś kto jest kobietą a jeśli nią nie jest to może chociaż tak myśli. Moim światem są moi bliscy do których mi teraz daleko. Wiem co ja mam zrobić. Ale każda dobra rada, która bardziej wynika z empatii a nie chęci krytycznej oceny daje mi nadzieję. Że będę mógł lepiej wszystko zrobić i może podczas tego nie popełnić żadnych błędów. Na Boga. Jestem facetem. Jak każdy mam prostą psychikę. I tak też myślę. Czy Ty nie wierzysz w prawdziwe kochanie się ludzi? Że chociaż się starzeją to widzą siebie jak w chwili gdy się poznali?Tak. Spieprzyłem sprawę. Chcę to naprawić. Jeśli możesz mi coś doradzić to uprzejmie poproszę o tę radę. Już mnie oceniłaś. I to zrozumiałem. Ale wydaje mi się że możesz mi też powiedzieć coś co mi o to od początku Żaden jad - same fakty. Na podstawie Twojego 1 postu. 2. Na codzień mam do czynienia z pacjentami szpitala psychiatrycznego. Z tymi przychodzącymi tylko na "terapię dzienną" (po czym wychodzą do domu - takie zajęcia. Również z tymi właśnie przyjętymi, diagnozowanymi lub powracającymi co jakiś czas - stąd moje zachęcanie do skontaktowania się z psychiatrą to jedna z faz dwubiegunówki, wiąże się między innymi z brakiem wiary we własne siły, brakiem sensu życia, myślami samobójczymi, zaburzeniami snu, zaburzeniami łaknienia, etc. I Ty ją niemalże książkowo Chciałeś dostać poradę - dostałeś. Idź do psychiatry, opowiedz o wszystkim. Psychiatra też człowiek. Nie zrobisz porządku w swoim życiu dopóki nie zrobisz porządku ze sobą samym - ze swoją głową. Robiąc to zrobisz porządek ze swoimi emocjami, odbieraniem rzeczywistości a na sam koniec będziesz w stanie zrozumieć motywy swojej żony. Wtedy będziesz mógł cokolwiek naprawić. Oto moja porada. 20 Odpowiedź przez GuyFawkes 2018-09-06 21:54:38 GuyFawkes Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-09-05 Posty: 7 Odp: Jestem facetem. Żona wywaliła mnie z domu. Nie wiem co zrobić :-(Pewnie masz jakbyś zobaczyła moje psychiatrę i porozmawiała z nim chwilę to byś chciała wyjść. Przez lata stwierdziłem że spotykam się z dwoma rodzajami psychiatrów. Pierwszy jest "szybki". Leki, jakie leki, jaka dawka, myśli samobójcze?, zmienimy leki. Drugi typ jest "słuchający". Smutna mina, potakująca głowa, dużo pytań i reasumpcja że jest źle i mam lekko dziwną sytuację. Muszę iść aby zmienić leki ale psychiatra na NFZ jest dostępny dopiero w drugiej połowie listopada. Na prywatną wizytę mnie po prostu nie stać. Ostatni zapisany lek biorę już mocno przekraczając dopuszczalną dawkę. Podobno można. Więc przez najbliższe dwa i pół miesiąca to lekki kwasik. W życiu, dwa razy byłem w zakładzie medycyny sądowej aby identyfikować moich najbliższych. Nikomu tego nie życzę. Nauczyło mnie to pokory dla niepewności dnia codziennego. Dzisiaj jesteś a jutro masz szew w kształcie litery "Y". I ciało jest takie chude. Nie wiem dlaczego i się nad tym nie wiem czy moja żona mnie kocha. Czytałem rozmaite fora i rady. Choć tylko tutaj coś napisałem bo myślałem że to kobiece jest jednym z nich napisane było aby całkowicie ograniczyć kontakty z żoną i próbować żyć bez niej. Nie drugim były wpisy aby dawać do zrozumienia że pomimo błędów powinna wiedzieć że jest kochana i ważna. To trzecim aby udawać nonszalancję i pełen luzik. No nie wiem czy próbowałem wszystkich. Żaden się nie sprawdził krótkoterminowo czym myśli tak skrzywdzona kobieta?Czego chce taka kobieta?Czy myśli aby życie wyglądało jak wcześniej pod względem uczuciowym?Czy dalej kocha swojego faceta albo mając w pamięci dobre chwile mogłaby go znowu pokochać?Czy lepiej by jej było gdyby mnie już nie było?Wiem jak wyglądają kontakty z "niedzielnymi tatusiami". Chodzą do kina, zoo, na lody, na spacery. Ale więź zanika i jak wchodzą w dojrzewanie to mają to już jeszcze jedno. Jak ostatnio byłem w domu to zauważyłem że nasze ślubne zdjęcie stoi tam gdzie stało. Nic się nie zmieniło oprócz opróżnienia mojej części szafy. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2009-05-28 13:44:39 Ostatnio edytowany przez nieszczęśliwa (2009-05-28 13:46:23) nieszczęśliwa Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-28 Posty: 3 Temat: toksyczny związek z facetem którego nie kochamWitam Wszystkich bardzo serdecznie, po raz pierwszy loguje się na jakimkolwiek forum, ale po prostu jestem już tak bardzo zrozpaczona i załamana, a też nie mam nikogo komu mogłabym się wyżalić więc postanowiłam napisać do Was. Zacznę od tego, że jestem w 'toksycznym' związku od ponad 5 lat, z chłopakiem który jest 6 lat ode mnie starszy i który jest rozwodnikiem, żona od Niego odeszła do innego. Nie kocham Go, zresztą chyba nigdy nie kochałam, może kiedyś, na początku ale to raczej nie była miłość, tylko przywiązanie, przyzwyczajenie. Poznaliśmy się w pracy, Jego w tym czasie zostawiła żona, a ja byłam sama, On jest moim pierwszym chłopakiem. Minął już tak długi okres od kiedy jesteśmy razem i teraz widzę, że jedyne powody dla których z Nim jestem, to mieszkanie, które wspólnie wynajmujemy, pies i przyzwyczajenie, lęk przed byciem samotna, okropny lęk przed tym, że sama sobie nie poradze. Bardzo, ale to bardzo chciałabym odejść, odetchnąć, poczuć wolność i swobodę, samodzielnie decydowac o sobie..., problem polega na tym, że nie mam dokąd, na wynajęcie pokoju mnie nie stać, zresztą nie wyobrażam sobie mieszkania pod jednym dachem z obcymi ludźmi, nie jestem zbytnio towarzyska, jestem typem samotnika, intrawertyka, a po drugie do domu rodzinnego także nie wróce, ponieważ mój tata nadużywa alkoholu. Nie wiem..., czuje się tak starsznie samotna, bezsilna, nie rozumiana, nie mam przyjaciół, ba nawet nie mam żadnej bliskiej koleżanki, czego też nie rozumiem, jestem wesołą dziewczyną, ale jakoś tak ludzi do mnie nie ciągnie. Mój chłopak jest dobrym człowiekiem, uczynnym, ale ja Go po prostu nie jestem w stanie pokochać. Jeśli chodzi o seks to jest to dla mnie starszna udręka, musze się wręcz do niego zmuszać, nie czuje żadnego pożądania żadnej chęci, dla mnie seks (z Nim) mógłby nie istnieć. Kiedy się pokłócimy to wtedy jest strasznie..., On wcale nie dba o to żeby się pogodzić, o każdą kłótnie to ja musze zabiegać, nieważne czy powstała z Jego, czy z mojej winy (zresztą z Jego nie powstają żadne kłótnie), muszę błagać o zgodę, przepraszać, choć tak naprwadę myśle sobie wtedy co innego, przepraszanie jest niezgodne często z moim sumienie, ale na rzecz zgody musze się kajać i przepraszać, zawsze JA, musze się poczuwac do takiego obowiązku i do winy oczywiście, strasznie się wtedy czuje, jestem taka upodlona, ale co mam zrobić, kiedy fatalnie znoszę zgrzyty miedzy Nami, chodza mi wtedy po głowie różne myśli, za chwilę zaczynam szukać pokoju i po prostu jednym słowem wariowac. Kiedy mu oznajmiam, że się wyprowadzam (choc i tak w konsekwencji tego nie czynie) to słysze id Niego "znowu", lub "rób co chcesz", nawet nie wiecie jak to bardzo boli, kiedy po 5 latach związku widze że jest Mu obojętne czy jestem, czy też mnie nie ma. Nie ma też miedzy Nami tematów związanych ze ślubem, z dziećmi, jest mi tak przykro gdy słysze że ktoś wychodzi za mąż, mnie to chyba nie czeka. Jak się kiedyś zapytałam o kwestie naszego ślubu to osłyszałam "no przecież wiesz, że chcę byc z Tobą do końca życia", i tyle..., a ja się pytam siebie w jakiej formie?, w takiej jak teraz jesteśmy..., choć też prawda jest taka, że jakby mi się oświadczył to raczej na pewno moja odpowiedź brzmiałaby NIE!!! Sami widzice, czasem się zastanawiam, że to może coś ze mną jest nie tak, że to ja stawrzam jakieś problemy. boli mnie że nie potrafi się o nas starać, że kiedy wybiegam z domu cała we łzach, a potem wracam to potrafi siedzieć przed tv lub grać w gre na komputerze, dlaczego tak robi???, dlaczego tak się dzieje, co to ma oznaczac???, czy może mi to ktoś wytłumaczyć..., naprawdę nie rozumiem męskiej psychiki i toku myślenia. Ale, kiedy jest między nami ok to potrafi być zupełnie innym cżłowiekiem, czułym oddanym, widzę, że ma dwie twarze i dlatego jest mi tak bardzo ciężko z Nim być, lecz serce podpowiada odejdź..., a ja nie wiem gdzie, do kogo i jak i wiem też że jak nie teraz, to kiedys może być już za póżno, bo pojawią się dzieci, a wtedy to już będę chyba tylko sobie płuć w twarz i nigdy tego sobie nie wybaczę, nie wiem..., nie wiem juz kim On dla mnie jest 2 Odpowiedź przez ewka85 2009-05-28 14:07:19 ewka85 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: Grafik komputerowy Zarejestrowany: 2009-05-27 Posty: 110 Wiek: 24 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham Jezeli go nie kochasz to nie warto sie poswiecac, moim zdaniem w takiej sytuacji powinnas wynajac pokoj z innymi ludzmi, to nie jest wcale takie zle rozwiazanie, szczegolnie zwazywszy na to ze nie masz znajomych. Tez bylam przez 5 lat w zwiazku, tylko u nas wszystko bylo inaczej, ukladalo sie wszystko idealnie i w momencie gdy zerwalam z nim nikt, znajomi, rodzina nie wiedzieli co sie stalo, przeciez tak dobrze bylo w naszym zwiazku. Ale ja po prostu go nie kochalam, to bylo przyzwyczajenie, rozmawialismy o slubie, dzieciach, ale nic nie ruszalo w tym kierunku. O wszystkim musialam decydowac ja, i tak samo wszystko co ja zrobilam bylo swietnie, to mnie dobijalo, bo nie chodzi o to w zwiazku zeby jedna osoba podejmowala zyciowe decyzje. Zastanawialam sie nad tym pol roku, powiedzialam dla chlopaka o swoich planach, ze chce zostac zagranica na dluzej i ze daje mu pol roku na jakies decyzje, gdyby mi sie oswaidczyl moze byloby inaczej, moze bym sie zgodzila, moze bysmy wrocili do Polski i moze bylibysmy nadal ze soba. Po pol roku nic sie nie zmienilo i chyba dobrze ze tak sie stalo, bo teraz jestem pewna ze nie kochalam go juz od dawna, a traf chcial ze poznalam innego chlopaka i po tygodniu zerwalam. Potrzebna mi byla taka terapia wstrzasowa, ktos inny, zebybm uswiadomila sobie ze naprawde nie chce juz z nim byc. I obojetnie co by sie wtedy stalo, czy bylabym z tym nowopoznanym czy nie, wiedzialam ze nie chce wrocic. Od pol roku jestem z chlopakiem ktorego wtedy poznalam, jest mi z nim bardzo dobrze, ale niestety mamy wlasnie kryzys w zwiazku i moze nie jestem osoba kompetentna do udzielania jakichkolwiek rad, ale wiem ze chce z nim byc i o to bede walczyla, mysle ze wlasnie jego kocham, bo inaczej nie chcialabym tego robic. Wiem ze moze wydawac Ci sie to trudne, bo tez sobie nie wyobrazam zycia bez niego, boje sie zostac sama, ale skoro po 5 latach masz takie watpliwosci, to co bedzie na rok, za 2 lata. Znajdziesz sobie kogos innego, kogo pokochasz i wiem ze ze mna bedzie tak samo jezeli nie przetrwamy tych chwil, ale nie warto sie zalamywac, trzeba dzialac Wszyscy mężczyźni są tacy sami, mają tylko różne twarze, żeby można było ich rozpoznać 3 Odpowiedź przez Desire1987 2009-05-28 14:08:20 Desire1987 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-20 Posty: 1,282 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham nie stać Cie na wynajecie pokoju? przeciez pracujesz? moze sie uda...poszukaj poprzegladaj ogłoszenia...nie ma sensu tkwic w czyms takim! sama dobrze o tym wiesz...zbierz sie w sobie i zacznij działac! nie masz naprawde nie masz zadnej kolezanki z która mogłabys pomieszkac?dlaczego robisz z siebie zyciowa nieudaczniczkę? i z góry zakładasz ze bez niego nie dasz sobie rady??jesli naprawde nie starcza Ci kasy na wynajęcie pokoju to moze pomysl o poszukaniu sobie nowej pracy? Wiesz dlaczego Twój facet sie tak zachowuje? Dlaczego jest obojętny i nie robią na nim wrazenie grozby ze sie wyprowadzisz?? bo i tak wie ze tego ine zrobisz! Ty tez to wiesz...i utwerdzasz go w fakcie ze bez niego jestes nikim! ze nie dasz sobie sama rady! a przeciez to bzdura!! Nie rób z siebie męczennicy i ofiary losu...wez sie w garsc dziewczyno i zacznij cos robic ze sobą!! nic samo do Ciebie nie przyjedziei nie mówie tak zeby Cie dołowac tylko zebys sie otrząsneła ze twoje zycie sie nie zmieni jesli nic z tym ine zrobisz...wręcz przeciwnie..będzie gorzej!a co zrobisz jelsi on któregos dnia powie Ci zeby s sie wyniosła bo ma kogos albo nie chce z Tobą zyc?? jak sobie wtedy poradzisz z przekonaniem ze nie dasz sama sobie rady?? na dworzec pójdziesz?? " Bo Miłość boli" powiedział zając ściskając jeża... 4 Odpowiedź przez nieszczęśliwa 2009-05-28 14:41:48 nieszczęśliwa Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-28 Posty: 3 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kochamDziękuje Drogie dziewczyny, że zainteresowałyście się moim postem, jestem ogromnie wdzięczna. Do Desire 1987 - naprawdę nie mam ani jednej koleżanki u której mogłabym zamieszkać, żadna z nich nie ma takich warunków aby przyjąć mnie pod swój dach, zresztą samych koleżanek mam bardzo nie wiele a poza tym nie można komuś siedzieć na głowie niewiadomo jak długi czas. To prawda, pracuje ale nie zarabiam nawet tysiąca, czesne za szkołe wynosi 300zł., kolejne 300zł. wynajęcie pokoju a gdzie reszta na życie?, na rodziców nie mogę liczyć. Wiem, że On zachowuje się tak bo doskonale wie o tym, że choćby niewiadomo jak się między Nami nie działo to ja cały czas będe tkwić w tym marażu i nic z tym nie zrobie..., przyzwyczaiłam się do wygody, do spokoju w domu i do bezproblemowej pracy i żadnej z tych kwesti nie umiem zmienić, tak żeby zacząć żyć inaczej, żeby coś zmienić. Zrobiłam się wygodna bo po prostu jest mi tak dobrze, chce zmiany ale nie robie nic w tym kierunku i tak sobie czekam, w swoim cierpieniu jak Mu przejdzie, jak się pogodzimy, bo przecież zawsze prędzej czy później się godzimy i znowu będę udawać że jest ok, jaka tp ja jestem "szczęśliwa" i w ogóle. Wiecie, ja mam tendencję do użalania się nad soba, z Niego robie Pana a z siebie niewolnicę, mam bardzo niskie poczucie właśnej wartości, jestem samotnikiem, żyjącym w swoich marzeniach, od Niego się uzależniłam, wszystko zawsze robiłam pod Niego, byle byśmy się nie kłócili, byle by było dobrze, musiałam wielokrotnie zaciskać język za zębami ponieważ jemu nic kompletnie od siebie nie możnaq powiedzież bo za chwilę się obraża, to jest Jego stara metoda i zagrywka. Nie wiem, ale cały czas się boje, żal mi tych wspólnych lat, wspomnień, bo przecież nie zawsze było źle, bywały dobre chwile, nie wyobrażam sobie jak bym się miała pakować, tyle wspólnych rzeczy, jak zostawić za sobą 5 letni związek i zacząć żyć od nowa, ale już samemu?..., nie wiem. Jestem od Niego uzależniona, tak, wiem o tym, wydaje mi się że jak nie On to nikt inny, że nie jestem warta niczyjego zainteresowania, ale czuje w głębi serca że go nie kocham..., serca się nie oszuka, przez ten cały czas ciągle oszukuje siebie, wiecie jakie to trudne każdego dnia grać, udawać mówic "kochanie", że się tęskniło itp., itp., mówiłam tak do Niego i kłamałam, oszukiwałam własne serce, i choć nie raz było też dobrze a On potrafił być czuły i taki kochany i co by dla mnie nie zrobił to i tak nie miało to dla mnie większego znaczenia. 5 Odpowiedź przez Marta_Zurowska 2009-05-28 14:46:00 Marta_Zurowska Net - EKSPERT Nieaktywny Zawód: psycholog, psychoterapeuta Zarejestrowany: 2009-02-10 Posty: 157 Wiek: 26 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham Przeczytaj swoj post i powiedz co bys poradzila gdyby pisal to ktos inny??Tylko nie pisz "ja bym poradzila to, ale ze mna to co innego, bo ja...." tylko napisz co bys poradzila a potem dalej pogadamy:) "Odkryj kim jesteś i pozostań sobą"Gabinet psychologiczny 6 Odpowiedź przez ewka85 2009-05-28 14:54:04 ewka85 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: Grafik komputerowy Zarejestrowany: 2009-05-27 Posty: 110 Wiek: 24 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham My mozemy pisac i doradzac Ci, ale jezeli sama nie bedziesz pewna czego chcesz, to nie ma szans ze cos sie zmieni. Nikt nie mowi ze bedzie latwo. Przypuszczam ze za dwa miesiace tez bedzie mi ciezko jezeli nie wyjdzie mi z moim chlopakiem, wszyscy moi wspollokatorzy wracaja do Polski, Slowacji, zostane sama, z marna wyplata, bo pracuje 3 dni w tygodniu i rowniez place za szkole, ale zrezygnuje z czegos, z zakupow, silowni, innych wydatkow i sobie poradze, ty tez, nie bedzie tak zle. Poszukaj jakiegos pokoju, moze nie ze studentami, a przy jakiejs rodzinie, albo ze starsza osoba, u nich naprawde nie bedziesz placila duzo. Poczatki beda trudne, bedziesz za nim tesknila, moze nawet bedziesz chciala wrocic, ale to bedzie tylko przyzwyczajenie, w koncu to 5 lat. Tez mialam taki problem, po 3 miesiacach nawet przespalam sie ze swoim bylym, a po tym bylam juz na 100% pewna ze nie chce z nim byc i ze nic do niego nie czuje. A najlepiej sprobuj inaczej, wyjdz gdzies, rozerwij sie, poznawaj ludzi, przetrzymaj tak jeszcze troche, zobaczysz, poznasz kogos, zakochasz sie i razem ulozycie sobie zycie, tak jak ja Wszyscy mężczyźni są tacy sami, mają tylko różne twarze, żeby można było ich rozpoznać 7 Odpowiedź przez Desire1987 2009-05-28 14:57:19 Desire1987 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-20 Posty: 1,282 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham a moze Ty powinnas do psychologa pójsc? sama sie pogrązasz... " Bo Miłość boli" powiedział zając ściskając jeża... 8 Odpowiedź przez ewka85 2009-05-28 14:59:51 ewka85 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: Grafik komputerowy Zarejestrowany: 2009-05-27 Posty: 110 Wiek: 24 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham Desire twoje teksty sa troche nie na miejscu, dziewczynie trzeba wytlumaczyc, poradzic, a nie jeszcze bardziej ja dolowac. Tak, niech idzie do psychologa, wyda kase i to jej pomoze... Ja mysle ze ona wie co robic, ale po 5 latach to nie jest latwe, szczegolnie jak sie nie ma nikogo. ale tak nie moze byc, trzeba sie wyrwac z tego bagna za wszelka cene Wszyscy mężczyźni są tacy sami, mają tylko różne twarze, żeby można było ich rozpoznać 9 Odpowiedź przez nieszczęśliwa 2009-05-28 16:39:58 nieszczęśliwa Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-28 Posty: 3 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kochamEwka, bardzo Ci dziękuje za te miłe słowa, ja już kiedyś chodziłam do psychologa, fakt, że było to jeszcze przed tym związkiem, ale wtedy nic mi nie pomógł i nie sądze żeby teraz coś zmieniło się w tej kwestii, po prostu nie wierze w tych "uzdrowicieli", wysłuchają człowieka, zalecą Ci kilka żelaznych sposobów radzenia sobie a i tak ze swoim problemem pozostajesz do końca sam. Ja doskonale wiem co powinnam zrobić, tylko tak jak właśnie piszesz po 5 latach wspólnego bycia, mieszkania, wspólnych spraw jest to naprawdę dla mnie strasznie trudne, do tego jeszcze dochodzi to że jestem bardzo wrażliwa, płaczliwa, wszystko przeżywam, nie mam się tak naprawdę do kogo zwrócić ze swoimi. problemami 10 Odpowiedź przez agol 2009-05-28 19:28:39 agol Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-28 Posty: 185 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kochamWitam! Czytając Twoją wiadomośc aż ciarki przebiegły mi przez plecy! Tak jakbym czytała własną historię związku! Ja zrobiłam miesiąc temu decydujący krok i wyprowadziłam się (przebieg opisałam w wątku "miłośc" na tym forum). Nie wiem czy dobrze zrobiłam, odczuwam okropny ból ale tkwic już w tym dalej nie mogłam! Myślę, że powinnaś zrobic to samo, jeśli będzie mu zależało to wyciągnie wnioski i odnajdzie Cię! Powodzenia! 11 Odpowiedź przez .niezależna 2009-05-28 22:41:47 .niezależna Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-05-10 Posty: 161 Wiek: 30 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham dziewczyno -poradzisz sobie -tylko naprawde musisz chcieć-on czuje władze nad Tobą więć -sama wiesz co to oznacza -Twoje uzależnienie od niego -Twoje zycie sie nie zmieni dopuki sobie nie powiesz dosc tego -zaczynam od nowa-przechodziłam przez podobny układ- wiem jak to trudno sie wyrwac z takiej matni -ale jak spadłam na dno -miałam tylko jedne wyjście -albo nigdy nie wstane albo -do góry i tak pełzłam na powierzchnie i jest coraz lepiej naprawdę .Podnies sobie poprzeczke nie tkwij w takiej stagnacji Nikt nie zasługuje na twoje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi cię do płaczu 12 Odpowiedź przez Dotta 2009-07-21 22:27:33 Dotta Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-07-21 Posty: 1 Odp: toksyczny związek z facetem którego nie kocham Do nieszczęśliwa:Zaglądasz tu jeszcze? Dokonałam rejestracji bo sama jestem teraz w związkowym dołku, a poza tym przeczytawszy Twoją krótką autoprezentację zauważyłam że jesteśmy szalenie podobne! Też nie mam przyjaciół, jestem skrajnie introwertyczna itp, pomimo tego że lubię ludzi, to odczuwam niechęć do kontaktów z nimi. Jak byś chciała pogadać albo zaprzyjaźniec to mój nr gg: 40 20 429 Pozdrawiam Dorota Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Porozmawiajmy o miłości... Ciekawie się zaczyna… Sam Pan mnie sprowokował tytułem swojego nowego programu. Co zatem kocha Pan najbardziej z tego, co Pan lubi? Gdyby to było parę lat temu, powiedziałbym, że najbardziej lubię spać. Nie uwierzyłabym, zważywszy na porę naszej rozmowy - dziewiąta rano! A Pan już w dodatku po porannym programie w Trójce. To prawda. A w dalszej kolejności powiedziałbym, że kocham słuchać muzyki. Ale łapię się na tym, że czas zmienia moje upodobania i są takie momenty, kiedy lubię pracować. Oczywiście, nie za bardzo forsownie, żeby nie przestać tej pracy lubić. Praca to przede wszystkim radio. Nie może być inaczej, skoro od 45 lat jest Pan związany z Trójką. I dlatego w mojej działalności telewizyjnej wytworzyła się próżnia. Więc dogadaliśmy się z TVP2, że zrobię coś nowego. Pozbierałem pomysły, które mi latały po głowie, i postanowiłem sklecić rodzaj magazynu autorskiego. Pana romans z telewizją też zasługuje na szacunek. Zaczął się w 1972 roku od telefonu Mariusza Waltera, który zapraszał Pana do słynnego "Studia 2". A Pan się namyślał aż godzinę! Swoją drogą to zabawne, że kiedy powstała telewizja, traktowano ją jako rodzaj zsyłki z radia. Szli tam, jak się mówiło, ludzie bez wyobraźni. Panu tej wyobraźni nigdy nie brakowało. Dziękuję za komplement. Tak się kiedyś mówiło też w radiu, że tych mniej zdolnych zabierają do telewizji. Ale dzisiaj telewizja jest permanentnym wyzwaniem. Jeśli ktoś nie ma ochoty się z nim mierzyć, niczego tam nie dokona. A mnie czasem korci, żeby spróbować, czy w tym, jak pani powiedziała, ograniczającym wyobraźnię medium można jeszcze zrobić coś, co dzisiejszy widz zaakceptuje. Podkreślam "dzisiejszy", ponieważ stosunkowo łatwo w mojej sytuacji, gdy jest się w mediach już parę dziesięcioleci, odnieść się do tych, którzy mnie znają. Jedni mnie zaakceptowali, inni mnie nie cierpią, ale to określona grupa. I do pozyskania jest element tej milczącej części, o którą tak walczą partie polityczne. Chcę sprawdzić, czy uda mi się ich zainteresować. Telewidzowie kochają Pana za poczucie humoru, ale na internetowych forach obok wyznań w rodzaju "Przystojniaczku, lubię cię" są i takie: "Sporo już w życiu zarobił. Trzeba dać szansę komuś młodemu, a on na emeryturę". W internecie panuje błoga anonimowość, więc napastliwości jest dużo. Nie mam na to wpływu. Bo co mogę zrobić? Albo sobie podetnę żyły po przeczytaniu wrednego postu, albo będę robił to, co - moim zdaniem - część ludzi akceptuje. Najbardziej niezrozumiałe są dla mnie ataki, jakich doświadczyłem po festiwalu w Opolu w 2012 roku, kiedy to wystąpiłem na koncercie z synem. Wprowadził Pan syna do show-biznesu niczym dobra matka pannę na salony. Zaznaczyłem, że to jednorazowa sytuacja, bo akurat był Dzień Dziecka i mnie o taki występ poproszono. Ale to nie trafia do tych, którzy mnie nienawidzą, więc natychmiast dostałem masę uwag na temat jego i mój. Że to nepotyzm, że załatwiam mu robotę itp. Gdyby to brać poważnie, trzeba by zamknąć całą firmę Bliklego, bo przechodzi z pokolenia na pokolenie - toż to czysty nepotyzm! Tyle że Blikle jest prywatną firmą, a TVP nie. Ale nikt nie ma za złe Krystynie Losce, że w telewizji pracuje jej córka Grażyna Torbicka, czy Tadeuszowi Kraśce, że jest tam jego syn Piotr. Talent zawsze się obroni. Jest mnóstwo takich przykładów. A te ataki wynikają z frustracji albo zazdrości. Nie można wszystkiego brać do siebie, bo człowiek musiałby w ogóle nie wychodzić z domu. Najbardziej mi szkoda syna, dlatego że on jest w sytuacji bez wyjścia. Bo jeżeli zrobi coś w mediach, będzie "głupkiem, któremu ojciec załatwił karierę". A jeżeli nie zrobi, będzie - w opinii tych ludzi - tak głupi, że nawet moje wstawiennictwo mu nie pomogło. Ale trucizna w sieci jest i, trudno, trzeba się z tym pogodzić. Dialog, jaki Panowie - przedstawiciele dwóch pokoleń - prowadzili podczas koncertu z okazji 60-lecia TVP, dowodził, jak wielkie jest między Wami porozumienie. To duża sztuka tak wychować syna. Cieszę się, że pani użyła tego słowa, bo między nami porozumienie jest na co dzień. On nawet słucha tej samej muzyki co ja, bez jakichkolwiek moich sugestii. Nie mam zwyczaju niczego mu narzucać. I dlatego nasza rozmowa nie była dęta, nikt jej wcześniej nie zapisał w scenariuszu. Marcin się zgodził, ponieważ miał do mnie zaufanie. Było dla nas naturalne, że mówimy o tym, co nam obu sprawia przyjemność. Jestem z niego zadowolony. Uważam, że dobrze wypadł bez mojego promowania go na siłę. Ale on ma inne zainteresowania - uczy się fotografii i grafiki komputerowej. Słowem, poszedł w ślady dziadka. Pana ojciec Kazimierz Mann był wybitnym malarzem i grafikiem. Czy między Panem a synem był okres, kiedy ta miłość była trudna? Nie chcę zapeszać, ale prawdziwego buntu i dużego konfliktu właściwie nie było. Liczyłem się z tym, że może nastąpić odrzucenie rodziny i ważniejsi staną się koledzy, że podzieli nas światopogląd: spojrzenie na społeczeństwo, kulturę, na wszystko. Ale ów niebezpieczny pod tym względem okres dojrzewania przeszedł niepostrzeżenie. Nawet jak go pytałem, czy robi rzeczy, które chciałby przed nami ukryć, z dość jasnym okiem mówił, że niewiele. Może się udało. Kolejna Pana miłość to dobry żart. Co to właściwie jest? Nie ma na to recepty czy wzoru do rozpisania. Dla mnie dobry żart to ten, który mnie rozbawia. Wzdycham, słysząc pani stwierdzenie, że lubię dobry żart. Bo wokół jest tyle niedobrych, że jestem zmartwiony. Widzę ogromne festiwale żartu w różnych stacjach telewizyjnych. I jeżeli przez dwie godziny raz się uśmiechnę, jest nieźle. Ale może już jestem stetryczałym dziadem, któremu nic sie nie podoba? A nowe polskie komedie? Potrafiłby Pan wymienić jakąś naprawdę śmieszną? Nic mi nie przychodzi do głowy. W większości autorzy uważaja, że jak bohater nie używa bluzgów albo nie stanie mu się coś kompletnie beznadziejnego, np. nie wpadnie głowa w szambo, to nie jest dla ludzi śmieszne. Odbieram to jako rozpaczliwe próby sięgania po ekstrema. A co ostatnio Pana rozśmieszyło? Z żalem muszę powiedzieć, ze głównie śmieszś mnie rzeczy zagraniczne, zwłaszcza świetne brytyjskie seriale komediowe. A z polskich produkcji, niestety, te starsze. Często się uśmiecham, kiedy w TVP Kultura wyciągane są starocie, które prezentujemy z Grzesiem Wasowskim. Wiem, wiem. Najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Zatem: "Archiwizja". Tak, archiwalia. Tam są rzeczy naprawdę zabawne. Bez brutalności i rozpaczliwego szukania rechotu odbiorcy. A co z naszej polskiej rzeczywistości Pana rozbawiło? Może afera Amber Gold? To ma jakiś rys groteskowy, jeżeli pominiemy pokrzywdzonych ludzi, których prezes tej firmy wystrychnął na dudka. Groteska polega na tym, ze w kraju pozornie uporządkowanym, który nie jest już taka zadziwiającą krainą jak za poprzedniego systemu, może bezkarnie prowadzić tego typu działalność człowiek, który ma wyroki! To jest troszkę Ionesco. I to mnie nie śmieszy, tylko zdumiewa. A ta nasza naiwność, wiara w znalezienie żyły złota? To w nas było zawsze. Przecież to nie są legendy, że przed wojną jakiś gość sprzedał drugiemu kolumnę Zygmunta. Ta pazerność i zachłanność pozostały. Bolesne, gdy o rozumie zapominają ludzie, którym się powodzi nie najlepiej i wydaje im się, że w krótkim czasie mogą pomnożyć swoje oszczędności. Polska jest ciągle krajem, po którym krążą najróżniejsi oszuści, domniemane wnuczki, które babciom zabierają oszczędności, fałszywi kontrolerzy itp. To właściwie dramat, a nie śmiech. A inne Pana miłości? Nie chcę być niegrzeczna, ale na pierwszy rzut oka widać, że kocha Pan jeść. To miłość od dziecka? Mamusia dogadzała? No tak, mamusia dogadzała, a potem to się utrwaliło. To mój podwójny dramat, ponieważ ja te miłość musze powściagać, bo ciągle jestem na jakichś dietach. Tyle że ich skuteczność jest słaba. Pewnie, ze przyjemnie jest różne pyszne dania dostać do spróbowania! A tu nade mną jak topór wisi wyrzeczenie i świadomość, że niektórych rzeczy w ogóle nie powinienem jeść. Ale nie odmawia Pan sobie? Są momenty słabości w moim życiu, nie ukrywam. Na pewno wstrzemięźliwości nie pomaga moda na programy kulinarne. Może poszedłby Pan pod prąd i zrealizował magazyn antykulinarny? Widzę, jak czasami lubi Pan namieszać... Mógłbym zrobić parodię, bo rzeczywiście na specjalistów od gotowania jest teraz moda - od telewizji śniadaniowej po telewizję na dobranoc. Niewykluczone, że w moim programie pojawi się kącik kulinarny. Może trochę pomieszamy. Mam parę pomysłów, które są rodzajem parodii tego, co popularne. Śmiał się Pan kiedyś z teleturnieju "Koło fortuny" i Magdy, asystentki prowadzącego, do której zwracał się: "Magda, podaj panu literkę". Dzisiaj taka Magda jest Wodzianka w programie Wojewódzkiego. Ale Magda przy Wodziance to wzór skromności. Pan także ma asystentkę... Ani we mnie, ani w całej ekipie nie ma chęci epatowania nowoczesnością, w rodzaju: jeszcze bardziej się będzie błyskało, jeszcze bardziej rozebrane będa kobiety. U mnie nic nie będzie bardziej. Przy całej mojej sympatii dla młodych kobiet, które mają troszeczkę co pokazać, choć powinny troszkę ukryć, najbardziej zdumiewające jest to, ze taka Wodzianka jako typ staje sie nagle kimś rozpoznawalnym i ważnym, niemal na równi z Januszem Gajosem albo… ...z Januszem Głowackim. Ale skąd! Głowacki przy niej przepada! Za mało występuje. A społeczeństwo jakoś tak się formatuje, że użyje tu nowoczesnego słowa, że wielość "pojawień się" na ekranie i w kolorowych gazetach jest równoznaczna z ważnością tej osoby. To jakaś straszna herezja współczesna. Nie kocha Pan celebrytów. Nie tyle ich samych, ile otoczki, która im towarzyszy. Dziennikarze robią z nich nie wiadomo co. Przez całe tygodnie opisują historie kota znanego kogoś albo piszą o butach, które włożył. Albo też, że ktoś tak się nachylił, ze widać było kawałek tyłka. Błędne koło. A potem ten biedny celebryta, który raczej nie jest profesorem uniwersytetu, uważa, że jak się nachyli i coś mu wyjdzie bokiem, to jest to właśnie ważne i tak trzeba robić. Więc on się nachyla bez przerwy, a inni go fotografują. Pan kiedyś rozmawiał na antenie z dziećmi. Otóż nawet one pytane na Karuzeli Cooltury, dlaczego warto pracować w telewizji, odpowiedziały bez namysłu, że dla sławy i pieniędzy… To bym przyjął, tylko trzeba by im wytłumaczyć, co to jest prawdziwa sława. Bo to, że moja gęba będzie rozpoznawana, to jeszcze nie jest sława. Ale ja juz jestem z innego pokolenia. A kocha Pan sławę? Nie, nie, nie. Absolutnie zaprzeczam. Popularność, ta pozytywna, jest przyjemna. Jak spotkani przypadkowo ludzie coś miłego powiedzą, że oglądali, pamiętają, jest sympatyczne. Ale jestem jak najdalszy, co mogą potwierdzić wszyscy moi bliscy, od kochania sławy. Chyba widać, że nie pcham się na bankiety ani pod kamery. Nie lubię takich spędów i gadania o niczym. Wolę w tym czasie obejrzeć film albo poczytać. A pieniądze Pan kocha? Pieniądze są wygodnym środkiem do życia bez stresu. Ale bywało różnie, bo nie jest tak, że całe życie miałem zabezpieczone finansowo. Na szczęście po mamie odziedziczyłem nienaukową ekonomię wydatków. I nawet jeśli trzeba było łatać budżet, robiłem to bez stresu dla mojej rodziny. A teraz, kiedy finansowo jestem okrzepnięty, mam więcej spokoju. Ale nie ma z tego powodu żadnej euforii nocą podczas liczenia złotych talarów. No a mieszanie Pan kocha? Niedawno, i to po 19 latach, namieszał Pan widzom "Szansy na sukces", a zwłaszcza niedoszłym uczestnikom, kolejnym Steczkowskim i Cerekwickim, którzy mieli nadzieję zabłysnąć. Myśli pani, że to ja namieszałem? No może… Program i tak chylił się ku końcowi. Oglądalność spadała, wiadomo było, że już niedługo pożyje. Więc nie było tak, że uciekłem z okrętu, który nabierał wody. Kilka sytuacji, które tam nastąpiły, nieuczciwie opisanych przez tzw. świadków, spowodowało, że przyspieszyłem moje odejście. I na tym chcę skończyć, bo tylko winni się tłumaczą, a ja uważam, że winny niczemu nie jestem. A w podjęciu decyzji dopomógł mi sen… Podobno przyśnił się Panu biskup Jan Paweł Woronicz. Nie wiedziałam, że wierzy Pan w duchy. Wierzę. To nie był duch, to był sen proroczy. Nie było tak, że on zapukał do moich drzwi, tylko nagle ukazał się w głębi mojej podświadomości. Wiara czyni cuda, wiadomo. W jednym z archiwalnych programów był Pan nawet Bogiem. To miłe uczucie? Kiedyś w każdym programie przebierałem się za kogoś lub za coś, więc Bóg w sensie technicznym, czyli przebiórek, nie był niczym nadzwyczajnym. Ale o ile pamiętam, miałem tam ładne aniołki, więc to było dość przyjemne. Przykro mi, panie Wojtku, aniołkami byli faceci… Naprawdę? To musiało mi się pomylić. Może dlatego wyparł Pan to z pamięci, że temat, jaki z aniołami Bóg "przerabiał", był arcytrudny: "Polska". To program sprzed lat, ale wszystko, o czym mówiliście, jest wciąż aktualne. To dość bolesne. Kiedy w chwili melancholii zdarza mi się oglądać stare taśmy, część jest jakby robiona na potrzeby współczesności. To nie jest krzepiące. Pan Bóg w Pańskiej osobie skwitował wtedy zajęcia stwierdzeniem: "Biedna ta Polska". Inna ona była wtedy, ale teraz też jest sporo rzeczy, nad którymi Pan Bóg by się zadumał. W czym jesteśmy biedniejsi, a w czym bogatsi? Z natury jestem optymistą i uważam, że Polska w dużej mierze rozwinęła się w dobrym kierunku. Ale dotykają nas też rzeczy niekorzystne. A przy naszych skłonnościach do narzekania zawsze będziemy szukali minusów. Z jednej strony mamy np. czym się pochwalić - zorganizowaliśmy mistrzostwa Europy, jedyną taką imprezę w historii, a z drugiej strony jest zalew krytyki: autostrady nieskończone, dach się nie zasunął, trawa nie tak urosła, a co my z tym stadionem zrobimy itd. Wszystko jest powodem do narzekania. Często ci, którzy narzekają, są młodzi i nie wiedzą, jak było. Sam fakt, że teraz można bez wizy i paszportu polecieć w jakieś miejsce świata, z perspektywy mojego pokolenia jest fantastyczny. Młody tego nie docenia, bo ma to dane, z tym się już urodził. Mam świadomość postępu, tyle że w niektórych dziedzinach jest on zbyt powolny. Miłość ostatnia, panie Wojtku - na frasunek, jak mówi przysłowie, dobry trunek. Pan podobno lubi whisky. Chciałbym wyraźnie powiedzieć, że nie jestem pijakiem. Nie testuję też tej whisky co drugi dzień. Nie jest to dla mnie płyn, którego używam po to, żeby się znietrzeźwić, tylko żeby mieć przyjemność ze skorzystania. Bo to rzeczywiście trunek, który mi odpowiada. Mniej jestem miłośnikiem koniaków czy wódek. A jak gdzieś bąknąłem, że lubię whisky, to zaraz pojawiły się komentarze: "Aha, bo wódka mu nie smakuje!". A co to, nie wolno mieć własnego gustu?! Została nam jeszcze miłość od kobiet... O żonę nie pytam, bo to oczywista oczywistość. Lubi Pan kobiety? O tajemnych miłościach nie powiem. Żona, wiadomo! A po żonie pałam miłością do wszystkich kobiet świata.
o dzieciach jako alibi - z męskiego bloga Bardzo często, kiedy pisałem czy rozmawiałem z ludźmi, którzy żyją w nieudanych związkach słyszałem takie nieśmiertelne zdanie: Ja muszę z żoną, mężem, z nim, z nią być, bo mamy wspólne dziecko, dzieci. Oto Pani na Forum, na jakim czasami pisuję, pisze, że nie może już patrzeć na męża, inna nie może go dotykać, inny Pan nie ma seksu od iluś tam lat, jeszcze inny szuka kochanki, bo zwariuje gdyż żona poświęca się wyłącznie dla dziecka a jego ignoruje i tak dalej i tym podobnie. I są razem mimo, że ich już nic nie łączy poza...? Poza dzieckiem. Piszą ludzie bolesne listy o tym, jak cierpią w związkach, jak ludzie nie tak dawno kochający się teraz są dla siebie obcy, ale z dumą piszą, że robią to wszystko bo "mamy dzieci..." - i w tym momencie następuję wielokropek, zawieszenie dramatyczne głosu, potok łez i utyskiwań. Potem można wysłuchać przeróżnych opowieści – jak kobieta znosi poniżanie, bicie lub picie, kolejną kochankę, jak panowie muszą czasami przechodzić gehennę, bo żona mu milczy, do łóżka z nim nie chce iść, więc w końcu on ma kochanki, jedną po drugiej – ale zawsze i one i oni mówią, że dla dziecka, tacy w sumie już obcy ludzie, zawsze udają dla dzieci, że wszystko jest w najlepszym porządku... Małżeństwo jest już nim tylko z nazwy, rodzina jest już w rozsypce – dwoje ludzi do niedawna szalejących w sypialni, kochających się razem , teraz są tylko sublokatorami w swoim domu. Wracają do domu jak do hotelu, odbębnić często po łebkach obowiązki małżeńskie i rodzinne. I nagle jedynym motywem, który powstrzymuje Was od rozejścia się, bo przecież z Waszych małżeństw, rodzin zostały jeno gruzy - jest nieśmiertelne alibi: jestem z nią, jestem z nim "bo mamy dziecko". Też tak kiedyś tkwiłem w takim układzie - bez miłości, w awanturach, z ówczesną żoną dzisiaj już tylko Ex żoną dłuższy czas. Udawaliśmy nieudolnie przed dzieckiem, że jeszcze jesteśmy rodziną do czasu, kiedy awantury trwały i trwały a wszystko było już zgliszczami nie do odbudowania. Wtedy ja powiedziałem dość. Ona myślała, że dziecko nic nie wie, ja wiedziałem, że musi wiedzieć, bo jej awantury niosły się po całej okolicy. Potem siedliśmy całą rodziną, ja zaś powiedziałem 10-latkowi nieśmiertelne pytanie: "Chcesz nas o coś zapytać?" A moje ukochane zapytało: "Czy mnie jeszcze kochacie?" Rozmowa była trudna, bo jak wyjaśnić dziecku, że rodzice się już nie kochają, za to jego wspólnie kochamy i kochać będziemy. Były łzy - wszystkich, ale była spokojna dojrzała rozmowa. Na końcu, gdy już się wszystko zakończyło dziecko powiedziało: "Wiecie, ja wszystko widziałem, podsłuchiwałem Was jak się kłóciliście w kuchni, ale nie widziałem dlaczego, teraz wiem" wstało pocałowało mamę, tatę i poszedł się bawić. Rozstaliśmy się. Może Wasze dzieci ( no chyba, że są oseskami i ich ten problem w takiej skali jak dzieci już wiele rozumiejące nie dotyczy) - wiedzą, że między Wami jest źle, ale nie wiedzą dlaczego. Czują, czasami wiedzą więcej niż Wam się wydaje, że między Wami jest coś bardzo złego. Mówicie, udajecie przed nimi, że wszystko jest ok – ale one pamiętają, kiedy było ok i wiedzą dobrze, że to co widzą, to nie jest to samo co kiedyś. Nawet jeśli rozmawiacie bez dziecka, ono ma sprzeczne informacje. Bo wie, że rodzice powinni się kochać a nie wie czy to co widzi to miłość czy wojna. I nie wie, o co te krzyki miedzy tymi, których kocha. Cierpi chociaż to ukrywa, nosi to w sobie. A potem, kiedy dziecko już jest duże, ucieka z domu byle dalej. I samo nie potrafi ułożyć sobie życia, bo nie wie czemu ona czuje awersję do facetów, czemu on zalicza panienki ale nie potrafi w żadnej się zakochać, lub przy byle okazji biorą się za łby.
jestem z facetem którego nie kocham